Właśnie w tym pierwszym dniu prawdziwie mroźnej, malowniczej polskiej zimy postanawiam (p)odgrzać pióro. Bądźmy szczerzy, to piórko zaledwie. Ale niech nikogo nie zwiedzie ta referencja. Nie przypuszczam, by było to dzieło na miarę Bobkowskiego, ani tym bardziej frankofilski zachwyt. Zachwycam się przecież Iberią. To o niej będzie historia, a raczej o moich z nią koincydencjach. Czasem zbiegamy się w swych czasoprzestrzeniach i, nie wiem, co prawda, jak jej, ale mi te zbiegi wiele korzyści przynoszą.
Z Twojego bloga odnosze wrazenie ze studiowalas w Galicji, moze w Santiago?, w ktorym roku?
OdpowiedzUsuńPiekny blog :)
czytelniczka
Witaj! Tak, w Santiago. Piękne miasteczko, aczkolwiek pogoda nieco doskwierała na dłuższą metę.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że blog się podoba:)