Kiedyś moja przyjaciółka powiedziała, że współcześnie najlepszą formą patriotyzmu jest reprezentowanie sobą samym swego kraju zagranicą. Kiedy myślę o sobie jako łodziance, Polce czy Europejce i o roli, jaka mi przypada podczas moich wędrówek, zawsze wspominam te słowa. Tak, patriotyzm to bycie codziennym ambasadorem w podróży - mój kraj zostanie zapamiętany tak, jak ja go przedstawię, ale nie opowiadaniem, lecz swoją osobowością. Taki jest mój kraj, jaki ja jestem w kontakcie z obcokrajowcem. Każdy ma jakieś stereotypowe wyobrażenie na temat innych nacji, jednak wszelkie ogólne mity zostają zburzone w konfrontacji z rzeczywistą, namacalną osobą. Nie można poznać całego kraju, jedynie konkretną osobę, która siłą rzeczy staje się reprezentantem całego państwa. W gruncie rzeczy jesteśmy synekdochami - pars pro toto - które, co prawda, nie oddają w pełni złożoności problemu, ale zawsze mogą wywołać miłe wyobrażenia na temat całości.
Bardzo sobie cenię tę samozwańczą funkcję i cieszę się, kiedy po jakimś czasie dostaję mail podobny do tego, jaki napisał mi niedawno pewien spotkany w Walencji Irlandczyk: "How could I forget a star like you! It's easy to remember beautiful friendly model Polish ambasador! :-). I feel blessed to have met up with you in Valencia". Ja również błogosławię takie spotkania.
Rzeczywiście w zbliżeniach ludzkich topnieją uprzedzenia. Rodzą się nowe przekonania, miłe zaskoczenia. Ze swoich podróży wiem, że warto być dumnym ze swego kraju - ale nie dumnym przez wszczepienie. Dumnym należy być przez refleksję - tą refleksją ,a także samym sobą - podzielić się jak najlepiej. Polacy tak naprawdę bardzo mało wiedzą o sobie - bohaterowie to ci z kart książek, a teraźniejszość - szara i płytka. Warto przebudować wykuty patriotyzm i ukształtować go na nowo. Czego wszystkim tu goszczącym życzę!
OdpowiedzUsuń