sztuka ulicy w Alicante
Uliczki w najstarszej dzielnicy Alicante, tuż u podnóża Castillo de Santa Barbara, żyją swoim własnym spokojnym życiem. Zdaje się, że nie ma do nich dostępu, mimo iż kierunkowskazy wyraźnie mówią, że tutaj jest przejście i zalecana spacerowa droga. Za pierwszym razem nie skręciłam w żadną z tych maleńkich, niepewnych, krętych, ukwieconych dróżek, bojąc się, że wejdę na czyjeś terytorium nieproszona. Wczoraj jednak, żegnając się z Alicante, wstępowałam na te najmniej pozorne. Nie było tak ludzi. Od czasu do czasu tylko słyszałam dochodzące z domów odgłosy gotowania. Był to czas sjesty. Słońce jeszcze swym lutowym ciepłem ogrzewało mi twarz i kusiło, by zbaczać z drogi, by gubić się w tym ogrodzie rozwidlających się ścieżek. Gubiłam się więc tam, gdzie...
Ulicą płyną dni, miesiące, lata
Ulicę przemierzają samochody, psy, muchy
Ulicą spacerują dzieci, ludzie, zmarli
Ulicą wędruje życie, ból, miłość
Wiadomość tajemniczą ktoś namalował fioletowym ołówkiem,
wiadomość przedziwną na moim dachu. Zaczyna się tak:
ktoś namalował...
a był to el hombre sin nombre (człowiek bez imienia)
Uwielbiam malowidła na hiszpańskich ulicach!
OdpowiedzUsuńW Salamance natknęłam się na ich dużą ilość, choć nie tak kolorową, jak na Twoich zdjęciach :).
te są wyjątkowo przyjazne, tym bardziej, że domy w takich starych dzielnicach są zniszczone i tylko kolory i słońce dodają im uroku.
OdpowiedzUsuńCudne miejsce. I pomyśleć, że nie chciało mi się jechać do Alicante jak miałam możliwość, bo wydawało mi się, że tam nic ciekawego nie ma... Powinnam wiedzieć, że "nic" się w Hiszpanii nie zdarza ;)
OdpowiedzUsuńMnie Alicante jako miasto też nie powaliło na kolana. Dopiero za drugim razem odkryłam te graffiti, chociaż są w samiutkim centrum:)
OdpowiedzUsuńAle fajnie ;)))))
OdpowiedzUsuńAcha, czyli tak to wygląda. Spodziewałem się czegoś innego, a tu takie pozytywne zaskoczenie.
OdpowiedzUsuńTakie spotkałam. Pewnie są różne:)
Usuń