Z ARCHIWUM | Szkice hiszpańskim piórkiem | 13 marca 2011

W
tanich hiszpańskich księgarniach można często trafić na małe perełki.
Ich małość, czyli lekkość, ma ogromne znaczenie dla człowieka skazanego
na określoną pojemność bagażu, o czym już kiedyś
tu
pisałam. W jednej z takich wyprzedażowych księgarni w Alicante
natrafiłam na fascynującą książeczkę za bezcenne jedno euro poświęconą
związkom literatury z jedzeniem. Przykładem była najważniejsza powieść
hiszpańska. Autorzy przedstawili kuchnię Don Kichota w całej swej
rozciągłości, zarówno od strony filozoficzno-refleksyjnej, jak i od
czysto praktycznej, podając przepisy na dania, którymi zajadał się nasz
błędny rycerz.
Książeczka ma dwóch autorów. Jeden z nich, Casareo Fernandez Duro, wybitny intelektualista hiszpański wieku XIX, podejmuje się refleksji nad istotą kulinariów w kontekście społecznym, historiozoficznym, literackim. Autor bardzo często powołuje się na hrabiego z Rodalquilaru (El Conde de Rodalquilar, ten sam, który przetłumaczył na hiszpański słynną
Fizjologię smaku Jeana Anthelme'a Brillat-Savarina), specjalistę w sprawach smaku. Hrabia smakosz pisał:
La cocina y la literatura no son tan opuestas entre si, como generalmente se piensa. La mayor parte de las metaforas empleadas al tratar del estilo estan tomadas del sentido fisico que en nuestro paladar reside. El gusto legisla en literatura, lo mismo que en las comidas. Empleamos la palabra picante para expresar lo que nos llama la atención en cualquier genero. Decimos que tienen sal las comedias de Tirso y de Moliere, que son desabridas ciertas obras del teatro, y el termino farsa (entremes o sainete) se deriva de la voz francesa farce, que significa el relleno que hacen los cocineros y cocineras. El arte de escribir y el arte de guisar se aproximan extraordinariamente. La denominación comun de gusto aplicada indistintamente al gusto poetico y al gusto del sentido, demuestra suficientemente la afinidad de ambos, y prueba con evidencia que la perfeción del uno depende de la delicadeza del otro.
(Kuchnia i literatura nie przeciwstawiają się sobie nawzajem, jak się na ogół uważa. Większość metafor używanych w celu omówienia stylu pochodzi z odczucia fizycznego, które znajduje się w naszym podniebieniu. Smak konstytuuje się w literaturze, tak samo jak w jedzeniu. Używamy słowa "pikantny, gorący", żeby wyrazić to, co przykuwa naszą uwagę w jakikolwiek sposób. Mówimy, że mają "sól" komedie Tirso de Molina i Moliera, że jest "mdła" zdecydowana większość sztuk teatralnych, a termin "farsa" (przystawka lub farsa) pochodzi z francuskiego "farce", które oznacza "faszerowany". Sztuka pisania i sztuka gotowania zbliżają się do siebie nadzwyczajnie. Wspólna nazwa smaku jednakowo odnosząca się do smaku poetyckiego i do smaku zmysłów (zmysłu smaku) pokazuje wystarczająco powinowactwo obu i ewidentnie udowadnia, że doskonałość jednego zależy od delikatności drugiego.).
Jak
wysublimowany jest zmysł smakosza w ogromnej mierze zależy od doboru
lektur, a dobór lektur wynika z jego doświadczeń kulinarnych. Im lepiej
czytasz, tym lepiej jesz. I odwrotnie. No chyba że wydasz wszystkie
pieniądze na książki. Ale przecież u podłoża smaku leży nie tylko
doświadczenie i obycie, ale także wyobraźnia, o czym nieustannie
przypomina nam Don Kichot.
A jak je on sam? Z pewnością hiszpańsko. A żeby zagłębić się w szczegóły, należy sięgnąć do drugiej części
La cocina del Quijote,
w której aż roi się od tradycyjnych przepisów Półwyspu Iberyjskiego.
Wraz z Miguelem Lopez Castanierem, który sam siebie nazywa
kucharzologiem (
cocinologo), poznamy wszystkie smaki szaleńca z Manchy. Ale to jeszcze przede mną.