Od kilkunastu dni czekam, by napisać post kontrastujący upały Polski i deszcze Hiszpanii. Niestety słońca w Polsce doczekać się nie mogę. Dziś znów wiatry i deszcze. Zupełnie tak samo, jak w samym południowo-wschodnim zakątku Hiszpanii, który był ostatnim miejscem na mapie Półwyspu Iberyjskiego, który odwiedziłam. Cabo de Gata - przepiękny rezerwat przyrody. Najcieplejsze miejsce w Europie, gdzie odnotowuje się około ośmiu dni deszczowych w roku. I ja, właśnie ja, miałam tę wyjątkową okazję zobaczyć Cabo de Gata w odmiennej aurze. Pero a pesar de todo gracias a ti, Jesusisco, que me llevaste alli!
Cabo de Gata |
Cabo de Gata, foto by Jesus |
Świadczyć to może tylko o tym, że Polak i przed szkodą i po szkodzie taki sam. Wielokrotnie już przecież napotykałam deszcz tam, gdzie rzadko bywa. Nie wspomnę po raz setny o całej Galicji, ale było tak jeszcze i w wiecznie słonecznej Andaluzji, i w portugalskim Algarve, kiedy to jadąc na inny koniuszek Iberii, zastał nas błogi stan użyźniający ziemię. Jedne z najpiękniejszych plaż Europy malowały mi się tak:
Widzę na zdjęciach, że na hiszpańskiej ziemi wstępuje w ciebie duch konkwisty.
OdpowiedzUsuńrzeczywiście coś w tym musi być, bo mam jeszcze inne zdjęcie w podobnej pozie. I to wszystkie na krańcach ziemi iberyjskiej. To ciekawe, chyba o tym napiszę;)
OdpowiedzUsuńniesamowity klimat na tych zdjęciach mimo wszystko, choć bardziej przypomina jakieś pólnocne rubieże naszego kontynentu, mnie by się tam chyba też podobało :)
OdpowiedzUsuńz pewnością! To piękne miejsce na ziemi nawet w deszczu:) A może przede wszystkim w deszczu, kto wie...
OdpowiedzUsuń