Nakładanie się czasu na przestrzeń, ich zrastanie się we wspólny czasoprzestrzenny wymiar to poczucie najsilniej doznawane w drodze. "Morza czarne i martwe" dzielą ludzi siedzących przy tym samym stole, ale więcej niż morza dzieli od świata podróżników, wiecznych wędrowców,dla których pielgrzymka jest życiem i sensem życia, obowiązkiem i powołaniem. Gdy podróżnikiem jest artysta, jego droga pokrywa się z procesem twórczym i w tym sensie biegnie przez sam środek istnienia.
Ale czyż pielgrzyma nie jest w ogóle powołaniem człowieka? U źródła myśli o sztuce jako drodze tkwi idea życia jako wędrówki stanowiąca, szczególnie w kulturze śródziemnomorskiej, podstawę wszelkich mitów, systemów moralnych i dzieł artystycznych. Ideę tę ucieleśnia rozgałęziająca się litera Y i postać człowieka na rozstajach.
Od razu przeszukałam w myślach swoje albumy ze zdjęciami z podróży i znalazłam taki obraz. Zdjęty niemal dokładnie u kresu kontynentu, na granicy kultur europejskiej i arabskiej, na samym dole Półwyspu Iberyjskiego, w samym jego końcu. Pokraczny Y i ja na rozstaju...
"Gdy podróżnikiem jest artysta, jego droga pokrywa się z procesem twórczym i w tym sensie biegnie przez sam środek istnienia" - wyjątkowo piękne zdanie... A czymże innym może być podróż, jeśli nie dziełem sztuki?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
a wiesz, Marto, że tylko to jedno zdanie zaznaczyłam podczas pierwszej lektury. Pisząc jednak ten post, nie chciałam odbierać zdaniu jego kontekstu. I tak to przechodzenie myśli zaowocowało pokracznym zielono czerwonym Y, który przebiega przez sam środek istnienia - tym razem gdzieś w Almerii...
OdpowiedzUsuń