listopada 22, 2011

Celtyckie osady w Galicji - castros



Z ARCHIWUM | Szkice hiszpańskim piórkiem | 22 listopada 2011







Nadal niewiele osób wie, że północ Hiszpanii należy do pochmurnych Celtów. A nawet jeśli się wie o celtyckich korzeniach Galicji czy Asturii, to i tak ta wiedza nie potrafi unieść zaskoczenia, jakie dopada nas w kontakcie z tym rejonem Półwyspu Iberyjskiego. Amatorzy, fanatycy i znawcy nie kryją zdziwienia (zachwytu), kiedy wędrują bujnie zielonymi ścieżkami Ribeira Sacra, północnym szlakiem Camino de Santiago czy trasami wzdłuż Costa da Morte. Wszędzie tam (i nie tylko), nawet nie będąc specjalnie uważnym, można napotkać na swojej drodze przedziwne dla nas osady w kształcie okręgów z małymi kamiennymi kołami wewnątrz. To pozostałości kultury Celtów, którzy przybyli do Iberii pod koniec epoki żelaza wraz ze swoimi zwierzętami i zwyczajami. Galicja stanowiła dla nich doskonałe miejsce wypadowe do dalszych ekspansji terytorialnych. A skoro chodziło o zawłaszczanie kolejnych ziem, trzeba też było bronić tego, co już udało się zdobyć. Dlatego te osady - castros - to nic innego jak fortyfikacje. Usytuowane one były zawsze w strategicznych miejscach, na szczytach wzgórz i otoczone fosą. Od ich nazwy okres 500 lat p.n.e. w północnym regionie Półwyspu Iberyjskiego nazywa się kulturą castros - cultura castreña.

W samej tylko Galicji, nie mówiąc o Portugalii, Asturii, Kantabrii czy Kraju Basków, zachowało się 45 tego typu osad. Jedną z najokazalszych pozostaje  El Castro de Baroña, ulokowana na wzgórzu na cypelku, z dwoma murami otaczającymi fortyfikację i dwudziestoma siedzibami mieszkalnymi:

































13 komentarzy:

  1. Widziałam takie castro w A Guardzie, we mgle. Co to był za widok! Taka tajemnicza Galicia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiam się nad pamiątką z takiego miejsca... kamień, głaz...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również widziałam w A Guardzie...tak, ten widok na wybrzeże zapiera dech w piersi..

    OdpowiedzUsuń
  4. No a ja nie widziałam tego w A Guardzie. Szkoda, bo tam jest nawet domek z dachem:)

    OdpowiedzUsuń
  5. A jeśli chodzi o pamiątki, to stawiałabym na ulotne, choć intensywne doznania i wspomnienia. I oczywiście fotografie. Niech głazy zostaną na swoim miejscu:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podejrzewam, że najintensywniejszą pamiątką jaką bym tam zapamiętał to fikołek na którymś z kamyków i krwawy ślad na głowie. Tak niezdar ze mnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ważne, by było intensywnie. A i krew należy immanentnie do kultury Hiszpanii. Więc taki krwawy fikołek byłby jak znalazł:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Taki pejzaż to członek osobliwej szajki. Najpierw oszałamia widokiem, w tym czasie kamyk podkłada się pod stopę, inny czeka na upadającą głowę. Po wszystkim podróżnik budzi się w całkiem innym miejscy, sponiewierany, bez portfela. W telewizji pojawiają się alarmujące reportaże "kolejna ofiara krajobrazu". Na samym końcu zdjęcie ponętnego zbrodniarza.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ależ straszliwie tęskno za Costa Verde, gdy to czytam... ahhhhhh... nostalgia...

    OdpowiedzUsuń
  10. Zawsze chcialam odwiedzic takie miejsce, dzieki za post! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No właśnie, mnie od małej pociągała zielona Irlandia, a w końcu nigdy jej nie odwiedziłam. Za to Celtowie przyciągnęli mnie do innego miejsca...

    OdpowiedzUsuń
  12. Swietne widoki na polnocy- mam nadzieje ze kiedys zwiedze ta czesc Hiszpanii
    Ja prowadze bloga bardziej na poludniu
    Zapraszam do Katalonii

    http://justynaenbarcelona.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Katalonia to nie takie znów południe:) Że jest ciągle ciepło, to jeszcze nic nie znaczy;)

    OdpowiedzUsuń

Każda reakcja w ramach elegancji, dystynkcji i klasy mile widziana.

Copyright © 2014 taken from travel , Blogger