stycznia 09, 2012

O hiszpańskich winach słów kilka

 
          Z pewnością nie raz każdy z nas przeżywał dramatyczne chwile, stojąc przed niekończącymi się półkami i próbując wybrać odpowiednie wino. Dobór koloru trunku i kraju pochodzenia to dopiero początek. Czasem to decydujący krok (w zależności od asortymentu sklepu), czasem stanowiący zaledwie pierwszy stopień na wieloszczebelkowej drabinie apelacji szczepów, roczników. Czy wybrać crianzę czy reservę, czy wino z Riojy czy może z Ribery, czy tempranillo czy albariño, to przecież nie takie oczywiste. Oj, łatwo zagubić się w labiryncie hiszpańskich win, oj, nie najtrudniej! Może więc warto skorzystać z doświadczenia tych, którzy już trochę posmakowali, trochę popili i pojeździli? Ja mam swój typ. Nie wina, lecz przewodnika. Pozwólcie, że zaprezentuję Wam Marka Bieńczyka, który w swych Kronikach wina, w eseju Wakacyjny Atlas Wina pisze:
          Jeśli dziś jest piątek i nikt nie ma migreny, jesteśmy już w Katalonii. Wybiła właśnie 12-ta i stosuję zasadę kolejną: w Hiszpanii, w południe gdziekolwiek jesteśmy, pijemy do jakiejkolwiek przekąski po kieliszeczku zmrożonego do 7 stopni białego, i tylko bardzo wytrawnego sherry (na etykiecie jerez fino albo: muy seco). Trudno o większe wydarzenie w naszym życiu, w tym kraju i w tym czasie. Wieczorem, skoro jesteśmy w Katalonii, gościmy przed naszym namiotem wino z Penedès, jednej z lepszych hiszpańskich apelacji, która rozciąga się nad morzem, tuż za Barceloną. Obok dobrych win białych, mamy tu dwa rodzaje win czerwonych: ze szczepów lokalnych (zwłaszcza garnacha tinta i tempranillo) i uniwersalnych (zwłaszcza cabernet sauvignon), często komponuje się wina z jednych i drugich. najsłynniejszym producentem jest szeroko dostępny u nas Torres, można próbować wina Jean Leona, Puiga i Roca i mniejszych firm. W Penedès wyjątkowo nie stosuje się typowego hiszpańskiego nazewnictwa, które przypominam: na etykietce jest napisane cosecha, co znaczy, że wino nie leżakowało w beczce i szybko trafia do sprzedaży; następnie: crianza (przeciętnie rok w beczce, a potem w butelce), reserva (ponad rok albo i więcej w beczce i dwa w butelce), gran reserva (dobrze ponad dwa lata w beczce i cztery w butelce. Poza tym są wina stołowe, czyli vino de mesa, raczej odradzam. Uwaga pierwsza: w zależności od apelacji, czas leżakowania jest krótszy i dłuższy. Uwaga druga: jak ktoś nie lubi słodkiego, ciężkiego posmaku dębiny z nutami wanilii i cynamonu, niech nie pije gran reserva. Uwaga trzecia: powyższe napisy (dotyczą one tylko win czerwonych), wraz ze znaczkiem Consejo Regulador (czyli rady kontrolującej jakość) znajdziemy też z tyłu butelki; jak ich nie ma - raczej nie kupować. W lepszych apelacjach niech Zakołnierz zatrzyma się na poziomie crianza; a jeśli trafi się dziwnie tania gran reserva, niech nie kupuje.


Frigiliana


Dobre gleby Nawarry

          Barcelona odwiedzona, czas dalej. Pożegnalny kieliszek przed nadchodzącą kłótniąpołudnie, taplać się w morzu z milionem Skandynawów, a drugi chce na zachód najlepszym szlakiem wina, bo jest tam bardziej dziko. W każdym razie, gdziekolwiek państwo pojadą, polecam na pobyt w Hiszpanii apelacje wymienione niżej i wyżej jako w mym mniemaniu lepsze od pozostałych i najmniej ryzykowne (z tym wesołym zastrzeżeniem, że poziom win na południu Hiszpanii wciąż się podnosi). Zatem Dyzio wybrał zachód i już śmigamy wzdłuż rzeki Ebro w stronę Atlantyku. Nad nami, bliżej Pirenejów, niedaleko miasta Huesca, rozciąga się Somontano. Ciekawe wyniki dają tu kompozycje tempranillo z cabernet sauvignon; miłe są wytrawne, bardzo owocowe wina z lokalnych szczepów viura i alcanon; proszę pytać o produkty Viñas del Vero (wyselekcjonowane do klasy business w Lufthansie i superbusiness na naszym campingu) albo o wina Enate, Aragonese i Lalanne. Dyziowi podejdzie coca-cola. można wypełnić winem z innej, świetnej apelacji katalońskiej, jaką jest priorato, znane ze znakomitych win deserowych i coraz bardziej interesujących win czerwonych (jedno z najsłynniejszych to kosztowny Clos Mogador). Kłótnia zaś polega na tym, że jeden Zakołnierz chce jechać dalej na
          I znów szli na zachód osadnicy, w kierunku Pampeluny, pod którą wśród pięknych pejzaży czekają na Zakołnierzów wina Nawarry. Region ten słynął ongiś  z win różowych, obecnie zdobywa rynki udanymi kompozycjami szczepów hiszpańskich z francuskimi. Ponoć są tu najlepsze w całej Hiszpanii gleby dla uprawy merlota. I oto kolejna zasada wakacyjna: zamiast win ze słynnej sąsiedniej Riojy, kupujemy raczej tańsze wina jej brzydszej siostrzyczki Nawarry. Ostatnie roczniki, podobnie jak dla Riojy, były bardzo dobre (95, 98), dobre (96), niezłe (97), a nawet wielkie (94). Najlepsi producenci to: Julian Chivite, Guelbenzu, Castillo de Monjardin, Nekeas, Palacio de la Vega Ochoa. Dla Dyzia coca-cola... Na campingu cykają świerszcze, wszyscy poszli spać, tylko nie Zakołnierz. On chce już wędrować dalej; dobrze, wrócę po rodzinkę za dwa tygodnie i pojedziemy, gdzie pieprz rośnie, a wino hiszpańskie czeka.


Cartagena


W głąb Półwyspu Iberyjskiego

          Przypominam, że ostatnią noc Zakołnierzowie spędzili w regionie Nawarra. Dyziowi śniła się coca-cola, a rodzicom Sofia Melnik. Obudzili się mokrzy ze strachu i w te pędy wpakowali obóz do samochodu. Zaraz za Nawarrą mogli odetchnąć połgórskim powietrzem Riojy ze stolicą w niezbyt ładnym Logrono, a niedaleko za Rioją, na południowy zachód, prężną aurą apelacji riber del duero (w regionie Castillo y Leon), ciągnącej się wzdłuż rzeki o tej samej nazwie - Duero. Z Rioją jest jak ze wszystkim, w poniedziałek gorzej, w sobotę lepiej. Natomiast ribera del duero to wino zrodzone w niedzielę, gloria, pieniądze, dużo szczęścia. Jeszcze ćwierć wieku temu, ba, w latach 80., nic tu się nie działo i nikt o niej nie wiedział, region zbudował swe dzisiejsze imperium na sławie Vegi Sicilii, ongiś jedynego tutejszego giganta, którego Zakołnierz i tak nie kupi, chyba że sprzeda samochód, i do Compostelii pójdzie dalej piechotą. Ale niech choć raz czegoś tu skosztuje, bo apelacja jest uznawana za najlepszą w Hiszpanii: na przykład wino o nazwie Pesquera (wystarczy crianza); znajoma mi osoba twierdzi, że jest to najbardziej proseksualne wino świata, więc dla Dyzia jak najszybciej coca-cola, a dla braciszka znajdziemy za dziewięć miesięcy jakieś ładne imię. Proponuję Mareczek. Wina z regionu Ribera tym różnią się od riojy, że w smaku są często mniej "hiszpańskie", uprawia się tu dużo cabernet sauvignon, który miesza się z podstawowym szczepem tempranillo, zwanym lokalnie tino fino (ale Pesquera to 100% tino fino), używa się też więcej beczek z dębu francuskiego, który daje delikatniejsze aromaty i więcej wyrafinowania niż tradycyjnie stosowany dąb amerykański... No ale niech już Zakołnierzowie wyłażą z namiotu, bo podróż trwa dalej i przed nami wina białe, a ja na czas pakowania się i szukania Dyzia (właśnie topi się w Duero), wrócę jeszcze do win riojy. Mówiłem już rodzince, że na te wakacje wybieramy tańsze wina z Nawarry, ale pozostawiam ku pamięci moje wakacyjne typy: Cosme Palacio y Hermanos (styl nowoczesny, dość tanio), Raman Bilbao (tradycyjne, tanio), Muga oraz san Vicenze (tradycyjne, drogo), Marques de Vargas, Baron de Ley, la Rioja Alta i, uwaga, pyszne białe słodkie: Graciela Paternina.



Nowa gwiazda w świecie win

          Dyzio się odnalazł, a nawet złowił okonka i jedziemy dalej wzdłuż Duero, i pewni przyszłości wjeżdżamy do miasta Rueda, stolicy małej apelacji o tej samej nazwie. Tutaj, jak zapowiedziałem, poświęcamy się winom białym (w sam raz pod okonia) komponowanym w dużej części z ciekawego szczepu verdejo (jeśli na etykietce wystąpi napis Superior, to jest go minimum 60%). Są to wina, jak to się mówi w przewodnikach, "z nerwem i aromatyczne", podobnie jak Zakołnierzowa, która już rozgląda się za butelkami Marques Riscal i Marques de Grinon (wytwórcy owi też porządne riojy, a ten ostatni świetne wino ze szczepu syrah). Słusznie, to najbardziej znane wina tej apelacji, ale niech Zakołnierz poszuka koniecznie tanich win J.&F. Lurtona, zwlaszcza Rueda Sauvignon 99 (a także czerwonego El Albar 98 z sąsiedniej apelacji toro oraz tempranillo crianza 98 vino de mesa). A opuszczając region Castilla y Leon niech nasi turyści - jeśli będą chcieli wiedzieć, co w życiu przeżyli - postawią wszystko na jedną kartę i kupią jedno tutejsze wino stołowe (Mauro vino de mesa de Castillo y Leon, wystarczy cosecha 97, 98 albo 99), oznaczone tak marnie z powodu regulacji prawnych, lecz wspaniałe; to jedno ze zdecydowanie najlepszych win hiszpańskich, jakie piłem. Natomiast za najlepsze wina białe uchodzą wina z apelacji riax baixas, do której właśnie zmierzamy. Jedziemy długo wzdłuż północnej granicy Portugalii, kierując się na miasto Vigo, pełne skupienie na krajobrazach, żadnej po drodze, Dyziu, coca-coli, bo apelacje raczej kiepskie, Galicja w winach gorsza niż w futbolu, dopiero tu, na południe od Composteli, nad samym Oceanem, rozciąga się najnowsza gwiazda w świecie wina nie tylko hiszpańskiego, apelacja przed chwilą wspomniana i oby skosztowana, bo jest droga, lecz fantastyczna do fantastycznych tu ryb i morskich stworzeń, oferująca wino se szczepu albarino, jeszcze bardziej z nerwem i z pięknymi nutami owocowymi i mineralnymi. Kilku dobrych producentów: Adega Mongadio, Senoria de Sobral, Martin Codax, Pazo de Senorans, Granxa Fillaboa.

          Zaintrygowanych winiarsko-literackimi podróżami Marka Bieńczyka, odsyłam jeszcze do jego relacji z degustacji w Santanderze. A tych nieco zmęczonych poetyckimi relacjami zachęcam do lektury Hiszpanii w pigułce - przejrzystego zestawieniem podstawowych win hiszpańskich autorstwa Mariusza Kapczyńskiego. A ja zachęcam do wypicia za pomyślny Nowy Rok - salut!

   

5 komentarzy:

  1. Myślę, że dla zupełnie początkujących degustatorów hiszpańskiego wina można dać jedną radę: Nie prosić o czerwone czy białe wino, tylko o np. riberę albo verdejo (czyt. verdeho). Mała różnica, a nie wyglądamy już na kompletnych ignorantów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mieszkając w Portugalii kierowałam się zasadą "nie kupuj wina tańszego, niż 1 euro". Wszystkie droższe należały do jednej z trzech kategorii: "pycha!", "dobre" albo "da się wypić". Przy czym to ostatnie czasem trzeba było mieszać ze spritem (białe) albo colą (czerwone)...

    W Hiszpanii, jak sprawdziłam, ta zasada nie działa. Miałam pecha i kupiłam wino za 4 euro, które należało do kategorii "fuj!" A wybierałam po cenie, bo stojąc przed tą półką i widząc te wszystkie rodzaje nijak nie mogłam się zdecydować :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bieńczyk pisze: "cosecha, co znaczy, że wino nie leżakowało w beczce", a z tego co wiem cosecha oznacza zwyczajnie rok zbiorów. Na etykietach porządnych win występuje informacja o roku zbiorów + klasyfikacja: crianza, reserva, gran reserva. Jeśli jest tylko informacja o roku, to wino nie należy do żadnej z powyższych kategorii i mogło nie dojrzewać w beczkach. Być może to autor miał na myśli.

    Ja kupuję zazwyczaj czerwone wina z rejonu Rioja i Duero. Jeszcze nie zdażyło mi się, żebym wino w cenie wyższej, równej 4 euro mi nie smakowało.

    OdpowiedzUsuń
  4. Może i Bieńczyk Nawarrę poleca bardziej, ale ja winom Rioja nigdy nie byłem w stanie się oprzeć, nawet, gdy było to młode wino niemal co zabutelkowane i sprzedawane w jakimś małym sklepiku, bez etykiety i folii zabezpieczającej korek. Rioja oczywiście może być różna, lepsza i gorsza, ale nigdy nie trafiłem na złą, choć może na odbiór tych win wpływa trochę mieszanka sentymentu, wspomnień, historii...
    Salut!

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę, że wino to temat rzeka. Ja mimo licznych tekstów, jakie przeczytałam o hiszpańskich winach, nadal stoję przed półkami z tymi trunkami kilkanaście minut. Bo w sumie na dobrą gran reservę mnie nie stać. Ale to tylko kwestia czasu, miejmy nadzieję;)

    OdpowiedzUsuń

Każda reakcja w ramach elegancji, dystynkcji i klasy mile widziana.

Copyright © 2014 taken from travel , Blogger