Drugi kilometr spaceru w piekielnym słońcu południa. Chciałoby się przyspieszyć kroku, ale droga tylko się wznosi, a żar leje się z nieba i spływa mi solennie po karku, plecach i pośladkach. Znikąd pomocy. Niektórzy też wybrali się do rezydencji królewskiej rodu Burbonów po późnym śniadaniu i teraz przeklinają swoje poranne lenistwo. Myślę, by może zawrócić i przeczekać ten skwar w pałacowej kawiarni, ale z optymizmem stwierdzam, że mrożona kawa z pewnością będzie na mnie czekać przy fontannie Diany i Akteona. Rozczarowanie. Tak, jakby chciano mi powiedzieć: teraz wchodzisz do ogrodu angielskiego, tutaj nie pija się kawy.