Ostatnie dwa tygodnie spędziłem, pływając po morzu na wielkim, pięknym statku, który co ranek zawijał do portu – jakby przez uprzejmość za każdym razem w innym kraju – a światło słonecznego reflektora zawsze padało na miasta widoczne z okienka kabiny, przesadnie urokliwe i trochę przypominające dekoracje operowe. Z upływem lat człowiek zaczyna podróżować również do własnego wnętrza, a wewnętrzny kompas pokazuje inne kierunki. Dziesięć lat temu z entuzjazmem psa pędziłem co ranek do okienka kabiny i oglądałem świat, wstrzymując dech z przejęcia. Teraz stałem się cierpliwszy i skromniejszy.