 |
Bucharest / July 1, 2017 |
Nawet nie znam jej imienia, a stała się moją ulubioną bohaterką. Piękna, delikatna, o kruchym ciele, mądrych oczach, smutnym spojrzeniu i z zawiłą historią, która ze scen operowych świata rzuciła ją na ulicę Bukaresztu – chwilowo tę samą, którą 1 lipca 2017 roku szłam również i ja. Siedziała na chodniku, gdy przechodziłam obok po raz pierwszy. Wyglądała
uroczo i komponowała się z otoczeniem. Nie miałam jednak odwagi
zapytać, czy mogę zrobić jej zdjęcie. Kiedy wracałam po ponad godzinie, pozostawała w
tym samym miejscu, w niezmiennie zadumanej pozycji. Pomyślałam, że drugi raz nie mogę zmarnować szansy.
– Co takiego jest w siedemdziesięcioletniej kobiecie? – zapytała i kokieteryjnie zaczęła rozwijać swój mimiczny wachlarz. Od słowa do słowa doszłyśmy, że coś zawodowego nas łączy i w powietrzu zabrzmiała aria z Traviaty Libiamo ne' lieti calici. Powiedziała mi jeszcze kilka ważnych słów o życiu, ale nie będę powtarzać. Każdy musi spotkać swoją damę na schodku.
 |
Bucharest / July 1, 2017 |
 |
Bucharest / July 1, 2017 |
 |
Bucharest / July 1, 2017 |
 |
Bucharest / July 1, 2017 |
 |
Bucharest / July 1, 2017 |
 |
Bucharest / July 1, 2017 |
 |
Bucharest / July 1, 2017 |
 |
Bucharest / July 1, 2017 |
Dobra historia.
OdpowiedzUsuńNiestety moja bohaterka nie odebrała jeszcze swoich zdjęć...
Usuń