 |
Lodz, October 2, 2017 |
Właściwie
każdy mój tekst mógłby zaczynać się tak samo. Szłam sobie ulicą, kiedy
zobaczyłam interesującego człowieka. Może gdyby to było bardziej
intrygujące literacko zdanie, pokusiłabym się o stały początek. Niestety
na taką frazę dopiero czekam. Tymczasem wracam do bohatera mojej
wczorajszej krótkiej przechadzki po rodzimej Piotrkowskiej. Tak więc
szłam i nagle zobaczyłam. Stał z uniesioną głową i ze swoimi oczami
wpatrzonymi w oczy łódzkich kamienic. Spokojnie palił papierosa,
kontemplując miasto. Tak, to miasto. Złe miasta. Chciałam z oddali
zrobić zdjęcie, ale krótki obiektyw unicestwił mój zamiar. Minęłam go
tak, jak mija się życie - jeśli w porę się nie zatrzymasz i nie
podejmiesz próby, nie dostaniesz tego, czego byś sobie życzył. Po
kilkudziesięciu krokach odwróciłam głowę. Stał dokładnie w tej samej
pozycji. Podjęłam wyzwanie - podchodzę!
-
Dzień dobry - mówię. Mężczyzna nie odpowiada. - Dzień dobry - nalegam -
mówi pan po polsku? - nie wiem, skąd przychodzi mi do głowy taka treść
powitalna, ale okazuje się skuteczna i znajdujemy wspólny język -
powiedzmy, że dość dobrą polszczyznę.
- W tej kamienicy kręcona była scena, w której Moryc pożycza pieniądze... Większość filmów tutaj została nagrana. Vabank, Ziemia obiecana. Słyszała pani?