Tutejsi ludzie byli zrobieni ze skał i lodu. To jedyne wytłumaczenie. Islandzkie poczucie wolności jest czymś, co bardzo łatwo uwodzi, podkręca wyobraźnię, jeszcze szybciej rozbija się o brzeg, gdy w trakcie sztormu człowiek ma wrażenie, że już nigdy stąd nie wyjedzie. Natura nie jest łaskawa. Kiedy głowa nie daje wyboru i dociera się do opustoszałych miejsc, przyroda uderza z całą siłą i weryfikuje wyobrażenia, zachwyt, poczucie stabilnego gruntu pod nogami. Iluzja się kończy – czytam w książce
„Szepty kamieni. Historie z opuszczonej Islandii" i zaczynam rozumieć te słowa bardziej, dopiero gdy z
Ragnarem docieramy na jeden, drugi, trzeci rwisty brzeg czy do opuszczonej suszarni rybnej. A gdzie nam w tej podróży do pustkowi opisywanych przez autorów bloga
IceStory.
Ragnar gości na moim blogu niepokojąco często. Ale miło jest usłyszeć, że ktoś lubi twoje zdjęcia i to, jak go widzisz w swoim obiektywie. Jadąc na kapryśną wyspę Północy, wiedziałam, że znajdziemy się w takich okolicznościach przyrody, które idealnie odnajdą się w kadrze. Tak też się stało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każda reakcja w ramach elegancji, dystynkcji i klasy mile widziana.